niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 1

Brisbane, październik, rok 2023.


Erys

Gruby mur składający się z czterech ścian ograniczał mi możliwości wolności. Kraty w oknie nie pozwalały zaczerpnąć świeżego powietrza, miałam do dyspozycji, łóżko, mały stolik, który według lekarzy był biurkiem, niewygodne, białe krzesło i zakurzony fotel. Ściany były ubrudzone nielicznymi śladami rąk, nóg lub innych części ciała. Wielka szrama ciągnęła się od dołu do góry, grożąc w każdej chwili odpadnięciem tynku, a co gorsza całej ściany. To miejsce nie tętniło energią, pod żadnym kątem. Wysysało z ciebie pozytywny nastrój, zostawiając pozbawioną uczuć osobę, która nie wie, co zrobić ze swoim życiem. W zaistniałej sytuacji było idealnym miejscem dla mnie. Byłam dziewczyną, która straciła chęci do życia, dokładnie dwa lata temu. Już nic nie miało sensu i każda rzecz przestawała mieć znaczenie. Dawno temu przestałam się przejmować tym, jak będzie wyglądać moje życie... Stop, ja nie mam życia. Zostało mi ono odebrane okrągłe dwadzieścia cztery miesięcy temu. Teraz jedynie pozostało modlić się, że mimo wszystkich niedogodności, jak i porażek, które spotkały mnie po drodze, dostanę jakiś znak, że wszystko może ulec zmianie.
- Erys, masz gościa - do pokoju, który był mój od lat weszła starsza kobieta. Miała może trochę po pięćdziesiątce, jej ciemne włosy zaczęła pokrywać wyraźna siwa burza włosów. Biały kitel już trochę zmienił swój kolor ze śnieżnej bieli na szary. Plakietka z jej imieniem była w opłakanym stanie, czas zakupić nową. Średniego wzrostu pracownica szpitala o imieniu Stephanie. Jedyna kobieta w tym całym chorym świecie, która spędzała ze mną każdą wolną chwilę. Grała w karty, gry planszowe albo po prostu rozmawiała jak cywilizowani ludzie. Mimo to dobrze wiedziała, że ja nie jestem w dziewięćdziesięciu procentach normalna, umiała mnie podejść i za to ją ceniłam oraz lubiłam najbardziej z tego budynku.
Zza Stephanie wyłoniła się dziewczyna o brązowych włosach, nieco wyższa od stojącej obok kobiety. Ubrana w ciemne jeansy, szary dres i gładką koszulkę pod spodem.
- Dziękuję, Stephanie - kąciki moich ust prawie niezauważalnie uniosły się ku górze. Odwzajemniła słaby uśmiech, zamykając drzwi i zostawiając mnie sam na sam z brunetką. W jej oczach był dostrzegalny strach, obawa, nawet współczucie. Dziwne, że po dwóch latach ciągle nie przywykła do wiedzy, że jej siostra siedzi w ośrodku psychiatrycznym.
- Cześć, Erys - odezwała się pierwsza, a jej głos delikatnie zadrgał.
- Hej, Nel - zapanowała chwilowa cisza. Nel rzadko mnie odwiedzała. Matka, która bywała tutaj co jakiś czas, mówiła, że nie może przyjść z powodu szkoły, nauki i ma masę na głowie. Wiem, że kłamała. Ona się po prostu boi. Boi mnie, własnej siostry. - Usiądź - odsunęłam się na łóżku do samego jego końca, siadając na poduszce. Poklepałam miejsce obok siebie, ponaglając ją tym ruchem.
- Postoję.
- Nel... - zaczęłam wzdychając ciężko. - Nie musisz się mnie bać.
- Ale ja się ciebie nie boję - zaprzeczyła piskliwym głosem. Otworzyła szerzej oczy, zdając sobie sprawę jak te małe kłamstwo szybko wyszło na jaw. Odwróciła swój speszony wzrok w bok, unikając kontaktu wzrokowego.
- Jeśli bywałabyś tutaj częściej, wiedziałabyś, że po dwóch latach moja psychika się poprawiła i nie jestem tak agresywna - postawiłam sprawę jasno. Spojrzała na mnie kątem oka. Kurczowo ściskała swoje skrzyżowane ręce na piersi odkąd tutaj weszła. - Myślisz, że jeślibym była w dalszym ciągu psychiczna pozwoliliby ci tutaj wejść i zamknąć nas w jednym pomieszczeniu? - uniosłam brew ku górze, czekając na odpowiedź z jej strony. Walczyła z myślami. Nie wierzyła w moje słowa, bała się i jej strach był wyczuwalny nawet tu - na końcu pomieszczenia.
Zrobiła pierwszy, niepewny krok w stronę łóżka. Zawahała się czy lepiej nie zostać w poprzednim miejscu, lecz postawiła drugi, trzeci i już siedziała na nie zbyt miękkim materacu.
- I jak, zrobiłam ci coś?
- Nie.
- Tęskniłam za tobą, Nel - powiedziałam, czując jak mój głos zaczyna się łamać. W oczach zgromadziły się łzy, byłam zbyt słaba, aby je powstrzymać. Popłynęły ciurkiem, mocząc moje blade policzki. Nel była jedyną osobą, która nigdy mnie nie zostawiła, nie odwróciła się ode mnie jak to zrobili wszyscy, gdy miałam po raz pierwszy swój napad szaleństwa. Wtedy cała szkoła mnie znienawidziła i wytykali palcami, mówiąc: To ta wariatka.
- Wiesz co? - zapytała, a ja pokręciłam głową, nie wiedząc do czego zmierza. Jej mina nie wyrażała żadnych emocji, kamienna powaga. Obawiałam się, że z jej ust padną słowa, które zabolą mnie jeszcze bardziej, ponownie zniszczą, a najbardziej ucierpi moja psychika, która już jest wystarczająco zepsuta. - Ja za tobą cholernie - w tym momencie jej dolna warga zadygotała, a oczy się zaszkliły. Podniosłam się z miejsca, zbliżając do siostry. Przyciągnęłam ją do siebie, zamykając w czułym uścisku. Tyle czasu, tyle cholernych miesięcy czekałam na ten moment, w którym będę mogła objąć jej drobne ciało, wiedząc, że nie zrobię jej krzywdy.
Jej ręce oplotły moją talię, ściskając z całych sił, przekazując tym jak bardzo jej mnie brakowało. Z moich ust wydobył się cichy szloch. Nie tłumiłam w sobie tego uczucia, wypuściłam je, czując wielką ulgę, która tkwiła we mnie długie lata.

~
- Szach mat! - powiedziałam pełna ekscytacji, stając na miejscu króla mojej przeciwniczki. Uniosłam zwycięsko ręce do góry, a delikatny uśmiech zagościł na mojej bladej cerze.
- Brawo Erys, tym razem mnie ograłaś - klasnęła trzy razy w dłonie z zawodem, że przegrała tę rundę.
- Może teraz karty?
- Oczywiście - słysząc potwierdzenie, podniosłam się z miejsca i poszłam w stronę półek, na których były poustawiane różne gry planszowe, również zabawki dla mniejszych pacjentów. Odnajdując pudełko z kartami, wyjęłam talię z niego i odstawiłam na miejsce. Wracając do stolika, zaczęłam ich tasowanie. Usiadłam na krześle, na którym siedziałam, odkąd rozpoczęłyśmy rozgrywki.
- Makao, poker, joker czy inne propozycje?
- Stephanie? Możesz na chwilę? Jesteś potrzebna do sali pięćdziesiąt trzy - podszedł do nas lekarz, kładąc dłoń na ramieniu mojej towarzyszki. Wskazał kciukiem na wyjście z holu, w którym przebywaliśmy wraz z innymi pacjentami. Niektórzy - tak jak ja - spędzali czas z jedną z pracownic.
- Już idę - zwróciła się do doktora, wstając z krzesła. - Pograj chwilę w pasjansa, za chwilkę wrócę - spojrzała na mnie, muskając czubkiem swojego kciuka mój policzek i posyłając mi przyjazny uśmiech. Przytaknęłam, mimo że nie chciałam, aby mnie zostawiała. Uwielbiałam spędzać z nią czas, jedyna dobra osoba tutaj, która od czasu mojego pobytu w tym miejscu nie uznała mnie za kompletną wariatkę, jak to każdy z początku się do mnie zwracał.
Westchnęłam, rozkładając talię do pasjansa, nie zostało mi nic innego jak poczekać te kilka minut na Stephanie.

~
- Mamo, mogę się o coś ciebie zapytać? - podniosłam wzrok, który chwilę temu był skupiony na moich dłoniach, bawiących się kawałkiem mojej przybrudzonej koszuli.
- O co chodzi, kochanie?
- Ale odpowiedz mi szczerze - powiedziałam poważnie, nie urywając kontaktu wzrokowego.
- Oczywiście, zawsze jestem z tobą szczera.
- Czy ja kiedykolwiek stąd wyjdę? - zapytałam z nadzieją w oczach. Nie mogłam tego samego powiedzieć o wzroku swojej rodzicielki. Momentalnie pojawiła się w nich obawa oraz strach, którego tak bardzo nienawidziłam widzieć w oczach swoich najbliższych, tym bardziej jeśli dotyczył mnie. Jej ciało się spięło, a różowe, pulchne policzki zmieniły swoją barwę na bladą niczym ściana.
Chyba jednak nie jesteś ze mną szczera, kochana matko.
- Odpowiesz mi? - odezwałam się po dłuższej chwili ciszy, której ona nie przerwała od razu. Mój głos stał się nieprzyjemny. Czułam, jak moje ciało ogarnia wściekłość. Puls w moich żyłach znacznie się zwiększył, oddech stał się cięższy, a żyła na skroni zaczęła pulsować ze złości. Nienawidziłam, jak ktoś unikał odpowiedzi, próbując milczeć. - Odpowiedz! - krzyknęłam głosem przesączonym nienawiścią. Matka, widząc mnie na skraju wytrzymałości, wstała z łóżka i podeszła do drzwi. Jej oczom towarzyszył strach oraz gromadzące się łzy. Wiedziała, że to jednak się nie skończyło.
- Uspokój się - powiedziała cichym łamiącym się głosem, sięgając po klamkę. Podniosłam się do pozycji klęczącej. - Przykro mi, Erys - szepnęła, ciągnąc za klamkę i otwierając drzwi, a po chwili znikając za nimi. Poderwałam się z miejsca, rzucając na nie. Krzyknęłam na całe gardło ze wściekłością w głosie, wbijając paznokcie w drewnianą powłokę i wyglądając przez małą szybę. Zobaczyłam jak moja mama przekracza kraty ze spuszczoną głową. Rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk dzwonka, oznaczający otwieranie kratowych drzwi. Zniknęła za ścianą. Odwróciłam się plecami do drzwi, zjeżdżając po nich do samej ziemi. Przyciągnęłam kolana pod samą klatkę i wplotłam palce między włosy, podpierając łokcie na nogach. Masowałam skórę głowy, starając się w ten sposób pozbyć kipiącej w moim organizmie agresji i złości. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Nigdy nie będę normalną dziewczyną, jak bardzo bym się starała. Lekarze mogą wciskać mi te wszystkie lekarstwa do gardła, ale ciągle będą tą Erys, która jest stuknięta.

~
- I gotowe - zakomunikowała Stephanie, ostatni raz owijając moją dłoń w bandaż.
- Dziękuję - poruszyłam bezdźwięcznie ustami, dotykając opatrzonej ręki.
- Czym ty sobie to zrobiłaś? - zapytała, kryjąc do koszyczka opatrunki. Odstawiła go na ziemię, spoglądając na mnie z wyraźną troską.
Zawahałam się, nie będąc pewna czy jej to powiedzieć. Zabierze mi to i nie odda, nie będę mogła w żaden sposób ukarać się za to kim jestem. Kim się stałam i nie potrafię wyleczyć.
W końcu schyliłam się, sięgając ręką pod łóżko i po chwili wyciągając spod materaca to, co tam schowałam. Podałam jej przedmiot, a ona spojrzała na mnie wielkimi oczami, zabierając odłamek.
- Skąd ty... Gdzie to znalazłaś? - zapytała, nie ukrywając swojego zdziwienia.
- Znalazłam całe lusterko, rzuciłam nim o ścianę i się potłukło - odpowiedziałam obojętnie, gładząc swoją poranioną rękę. Spuściłam wzrok, nie patrząc na kobietę, która pośpiesznie skryła go do kieszeni w swoim kitlu.
- Masz więcej tych kawałków?
- Nie.
- Mów prawdę, bo przeszukam twój pokój.
- W szufladzie jest więcej... - westchnęłam zrezygnowana, kiwając podbródkiem w tamtym kierunku. Stephanie poderwała się z miejsca, otwierając szufladę i zaraz wyjmując z niej około dziesięciu kawałków potłuczonego lustra. Uniosła w dłoni trzymane przedmioty, spoglądając na mnie z oczami niczym moneta.
- Nie możesz tak robić - rzekła oschle.
- Mogę, nikt mi nie zabroni - wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Ja ci zabraniam, lekarz zabrania, wszyscy twoi opiekunowie stąd ci zabraniają! - podniosła głos, nie ukrywając złości gromadzącej się w jej organizmie. Wzdrygnęłam się, przymykając powieki.
- Nie krzycz na mnie - szepnęłam, opadając na poduszkę i przekręcając się na bok tyłem do kobiety. Poczułam, jak materac się ugina pod jej ciężarem. Dotknęła mojego ramienia, gładząc je delikatnie.
- Nie chcę na ciebie krzyczeć, dobrze wiesz, że nie chcę się na tobie w żaden sposób wyżywać - powiedziała cicho, nie przestając mnie głaskać.
- Właśnie to zrobiłaś - odpowiedziałam łamiącym się głosem. Z prawego oka poleciała samotna łza, robiąc mały ślad na poduszce.
- Krzykami i przemocą ci nie pomogę, więc chcę unikać takiego typu sytuacji.
Nie odpowiedziałam. Leżałam ciągle w bezruchu, wpatrując się w ścianę. Nie lubiłam, gdy Stephanie podnosiła na mnie głos. Robiła to tak strasznie rzadko, ale wolałabym aby zmniejszyło się to do zera. Jest osobą, którą bardzo cenię i nawet kocham. Czuję się jak jej siostrzenica. Takiej opieki, troski i ciepła nie dała mi nawet matka w ciągu ostatnich czterech lat. Zaczęła mieć mnie gdzieś, gdy zrozumiała, kim jej córka była. Przejrzała na oczy i zobaczyła jak jej mała Erys się zmieniła, jak świat, w którym się obracała, ją zmienił i zniszczył.
- Zajrzę do ciebie później - zabrała rękę, wstając z łóżka. Usłyszałam jedynie zamykanie drzwi. Odwróciłam się na plecy, aby upewnić czy na pewno jestem całkiem sama. Podniosłam się do pozycji siedzącej, ocierając wilgotne policzki. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Przed moimi oczami ukazała się sylwetka dziewczyny, może w moim wieku, może młodsza o rok lub dwa lata. Towarzyszył jej jakiś średniego wzrostu brunet. Trzymali się za ręce, idąc powolnym krokiem w kierunku takim, jakim tylko wiedzieli oni. Wyglądali na szczęśliwą parę. Uśmiech z twarzy blondynki nie schodził, gdy chłopak skradał jej krótkie buziaki na czole. Jej policzki były różowe, a malowane, malinowe usta układały się w coraz to większym uśmiechu. Dziewczyna układała sobie życie jak chciała, nikt jej nie rozkazywał, nie zmuszał do niczego. Mogła być władczynią własnego losu, tworzyć historię o jakiej będzie pamiętać długie lata, a nawet do końca świata. Gdzieś w gwiazdach zostanie zapisane, jakie mogła przeżyć wspaniałe momenty z osobą, którą bezgranicznie kochała.
Przymknęłam powieki, z oczu niekontrolowanie popłynęły słone łzy. Zagryzłam wargę, sprawiając sobie ból za swoją słabość i łatwość do złamania. Wiedziałam dobrze, że ja nigdy nie zaznam prawdziwego uczucia.


Z dziennika psychopatki.

"Przychodzą takie dni, kiedy nie potrafisz wyrzucić z głowy pewnych myśli. Zaprzątają ci umysł niepotrzebnymi, a zarazem dołującymi faktami. Wiecznie uciekasz. Unikasz niepotrzebnych sytuacji, aby później nie czuć, jak to niszczy cię od środka. Starasz się znaleźć swojego rodzaju ukojenie, które pozwala ci iść na przód. Próbujesz nie odwracać się i nie powtarzać tych samych błędów. Mimo wszystko... nie potrafisz tak po prostu tego z siebie wyrzucić. To ciągle gdzieś tkwi w twojej głowie, rozrywając cię od wewnątrz. Wyniszcza dosłownie każdy szczegół, który został lata temu wymazany. Jednak... zapomnieć nie jest tak łatwo. Podświadomość ciągle podsuwa ci te wszystkie zdarzenia, gdy ty przez taki okres czasu wymazywałaś to z umysłu, z życia. Czujesz wtedy, że umierasz, fizycznie i psychicznie. Powiadają, że ból fizyczny jest nieporównywalny z bólem psychicznym. Jest to prawdą w stu dwóch procentach. Nie pozbędziesz się tego uczucia, uczucia, które obezwładnia twoje ciało, ściągając na ścieżkę licznych, bolesnych błędów, w między czasie wytykając ci je z podwojoną siłą. Gdy udaje ci się skreślić złe czyny, które ciągną się za tobą miesiącami, doprowadzają cię do otchłani pustki, w której znajduje się tylko i wyłącznie czarna dziura pochłonięta ciemnością i nicością. Nie ma szansy na odnowienie. Samemu nie da się pozbierać, gdy się upada. Podnoszą cię aniołowie, który widzą w tobie głęboko ukrytą dobroć, a przede wszystkim nadzieję, bo ona umiera ostatnia.
Erys"


x x x x x x x x x x x x x

Nie mam jako takich informacji organizacyjnych, więc obejdzie się bez nich. Chciałam jedynie powiedzieć, że miło mi was gościć na moim nowym opowiadaniu i mam nadzieję, że przyjmiecie je z zachwytem i będziecie zaglądać co nowy post oraz dzielić się swoimi uczuciami dotyczącymi rozdziału wyżej. :) 
Jeszcze na wstępie dodam, że początkowe rozdziały będą takie przejściowe, ponieważ głównie skupię się na przeszłości Erys i co takiego miało miejsce, że ją zamknęli. Na rozwój akcji musicie cierpliwie poczekać, ale myślę, że jeśli poczekacie, to się nie zawiedziecie. 
Ps. Kolejny rozdział już oczami Luke'a, żeby was od razu nie zanudzić na śmierć. 

6 komentarzy:

  1. O mój boże... nie wiem co powiedzieć, naprawdę. Ten rozdział jest świetny, pokazuje jaką wspaniałą pisarką jesteś. Gdy powiedziałaś mi o tym ff to wiedziałam, że będzie świetne i mi się spodoba, bo lubię taką tematykę, ale nie sądziłam, że aż tak. Idealnie opisujesz emocje głównej bohaterki. Przy scenie z jej siostrą wzruszyłam się i łzy mi poleciały. Mega, mega mi się podoba. No i świetny pomysł z tym "z pamiętnika psychopatki". Ten tekst jest taki prawdziwy i mądry, że aż nie wierzę, że to Ty Agata napisałaś 😂 Po prostu masz ogromny talent.
    Jedyne co mnie razi to brak przecinka w niektórych miejscach, choć to można przebolec x
    Mam nadzieję, że będziesz mnie i informować o nowych rozdziałach, bo jak do tej pory tego nie zrobiłaś 😠
    Kocham, kocham i jeszcze raz kocham x
    @ameezyakagod

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze piszesz i masz bogate słownictwo, każde zdanie czyta się lekko i płynnie. Strasznie podoba mi się pomysł na to fanfiction i nie mogę się doczekać perspektywy Luke'a. Życzę dużo weny :)
    @awhmyashix

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie, nie wiem czego ode mnie oczekujesz, jako oceny bo nie mam za bardzo się do czego przyczepić. rozdział jest mega ciekawy, mimo że trochę skaczesz z tym co się akurat dzieje, chodzi mi o to że 1. przychodzi siostra 2. gra w karty 3. rozmowa z mamą i 4. pogadanka i za bardzo nie wiemy czy rozmowa z mamą to jakiś powrót do przeszłości czy to wszystko są jakieś sceny z przeszłości. radziłabym ci też za każdym razem jeszcze raz wszystko czytać przed dodaniem, tak żeby sprawdzić czy zdania mają sens, bo np. "do pokoju, które było moje od lat".
      jeśli dodajesz też jakieś prywatne myśli bohaterki, oprócz spostrzeżeń to zaznacz je np. kursywą chodzi mi tu głównie o fragment "opłakanym stanie, czas zakupić nową." mogłaś skończyć po "stanie" i potem w nowym zdaniu zachować "czas kupić nową" jako jej prywatną myśl.
      boże, czepiam się szczegółów. żadnych błędów ortograficznych nie widziałam, a uwierz mi, mam na ich punkcie obsesję, a co do przecinków to idk bo mam z nimi problem jak stąd do Sydney.
      szczerze, to zaciekawił mnie twój pomysł i już czekam na kolejny rozdział.
      (dobrze że nie chcesz od razu ruszać z akcją, tylko najpierw wszystko wyjaśnić, bo jak widzę ff gdzie się poznają i po 3 rozdziałach 'tru lof' to mnie szlag trafia) rozpisałam się jak cholera, ale to u mnie norma więc spodziewaj się więcej tak długich komentarzy w moim wykonaniu bo nie zamierzam odpuścić sobie tego opowiadania.
      ps. jeśli miałabyś chwilę czasu i chęci to zapraszam do siebie na "Let's Play!" o Michaelu x (https://www.wattpad.com/myworks/25577689-lets-play-mclifford)
      @hemmoglobinek

      Usuń
  4. Czy w zakładzie psychiatrycznym nie powinno być większego rygoru? Mam tu na myśli fakt, że pacjentka miała w pokoju kilkanaście odłamków lustra, którymi mogła się samookaleczać, przy czym w takich zakładach zabierają ludziom nawet sznurówki z butów, żeby nie zrobili sobie krzywdy. :0
    I nie powinnaś mieszać czasów. Raz piszesz w czasie przeszłym, raz teraźniejszym. To nie tyle denerwujące, co po prostu niepoprawne.
    Wiem, wiem, czepiam się i wytykam, ale przeczytałam w swoim życiu wiele. Ale wiem też, jako autorka, że takie pokazanie błędów, zwrócenie na coś uwagi czy danie rady jest czymś cennym i jeśli tylko autor potrafi to docenić, może zdziałać cuda. :3
    Nie ma jeszcze Hemmo, więc spokojnie mogę przejść dalej, haha.
    Ach, i chciałam jeszcze wspomnieć, że podoba mi się idea pamiętnika i ogólnie wpis z tego rozdziału bardzo mnie urzekł. :3
    Koneko

    (wybacz literówki czy coś, mój telefon i blogger się buntują -_-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Tak szczerze to nie wiem co jeszcze napisać haha xD. Wszystko super, ale uważaj na błędy stylistyczne, które czasami drażnią. Idę czytać dalej ;) /@xiezniczkax

    OdpowiedzUsuń