sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 8

Przeciągnęłam przez głowę stary sweter, wyciągnęłam włosy spod materiału, pozwalając, aby swobodnie opadły na moje plecy. Przetarłam dłońmi zmęczoną twarz, mrugając kilkakrotnie, by dostosować się do jasności panującej w pomieszczeniu. Czułam wielkie zmęczenie po nieprzespanej nocy. Psychicznie byłam wykończona, fizycznie mogłabym podnosić ciężary. Oczy piekły mnie niemiłosiernie, z każdą chwilą czułam jak powieki mi się zamykają.
Wtedy do moich uszu doszedł dźwięk przekręcania klucza. Podniosłam głowę w kierunku uchylania drzwi, by po chwili ujrzeć wyłaniającą się podstać, pchającą mały wózek z tacką, na której było jedzenie ze szklanką mleka.
- Dzień dobry, słońce - zaświergotała radośnie kobieta, zamykając za sobą drzwi. - Śniadanie dla ciebie - przysunęła bliżej wózek łóżka, po chwili opuszczając pomieszczenie.
Przyglądałam się jedzeniu leżącemu na tacce, z jednej strony nie miałam apetytu, a z drugiej można była usłyszeć burczenie brzucha.
Usiadłam na materacu, przybliżając się do tacki z jedzeniem. Wzięłam ją w ręce, kładąc przed sobą. Złapałam w dłonie kanapkę, zaczynając się zajadać. Dawno nie czułam takiego apetytu. Wiecznie coś mi w jedzeniu nie pasowało lub po prostu nie miałam ochoty. Stephanie musiała na siłę mi wciskać to jedzenie, bywały momenty, że nawet została skłoniona do karmienia mnie.
Czasem głęboko zastanawiam się nad sobą. Dlaczego jest tak, a nie inaczej. Dlaczego moje życie wygląda w sposób, w jaki wygląda. Gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że mogę zostać zamknięta w psychiatryku, wyśmiałabym go. Uznałabym to za kompletnie absurdalne, bo dlaczego niby? Rzeczywiście, los lubi płatać nam figle. Takiego, jakiego mi los postanowił zrobić figla, w najśmielszych snach bym sobie nie wyobraziła. Cóż, widać, że wszystko lubi przychodzić z taką nagłością i zniszczyć budowane przez siebie plany i przyszłość.
Zaskoczenie, bo mam plany? Poprawka, miałam. Może nie były wybitne, ale postawione na wystarczająco wysokiej poprzeczce. Kiedyś ciężko było je zrealizować, trzeba było czasu, lecz mi tego czasu zabrakło. Zmarnowane dwa lata w ośrodku dały mi w kość i dobrą lekcję. Nigdy nie daj wyciągnąć z siebie słabości, bo ktoś może wykorzystać je przeciwko tobie. Właśnie tego nauczyło mnie życie, nie łatwo jest osiągnąć szczyty, gdy się staczasz, stojąc w połowie drogi i tykając dna. Podnieść się? Trudno jest się pozbierać po własnych błędach, które ciągle gdzieś są i tylko czekają, by na nowo się ukazać.
Odstawiłam pustą szklankę po mleku na tackę. Przetarłam wierzchem dłoni wilgotne od białego płynu usta, odsuwając wózek kilka metrów od łóżka. Opadłam na materac, wlepiając wzrok w sufit. Ta czynność powinna stać się swojego rodzaju rytuałem. Najczęściej wpatrywałam się w niego, gdy szukałam odpowiedzi na pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć, z nadzieją, że aniołowie lub demony ukażą mi prawdziwe oblicze tego czego pragnę. Czy iść ścieżką dobra, czy zła? Do dzisiaj nie wiem i sądzę, że prędko się nie dowiem.
Nagle zza drzwi doszły dźwięki brzęczenia kluczy, po chwili przekręcanie zamka, aż powłoka została uchylona. Spuściłam wzrok na nie, by ujrzeć w szparze postać Stephanie.
- Erys, idziesz na karty? - zapytała cicho, opierając się ciałem o futrynę.
Zastanowienie nad podjęciem decyzji nie trwało nawet pięć sekund. Od razu się zgodziłam, schodząc z łóżka, naciągając kapcie na stopy i ruszając w kierunku Charms czekającej na mnie zaledwie krok od drzwi. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, gdy stanęłam przed nią. Odwzajemniłam delikatnie uśmiech, zaczynając kroczyć w kierunku holu. Mój dzisiejszy humor nie zaliczał się do tych złych, agresywnych lub ponurych. Po prostu czułam się smutna, najprawdziwiej w świecie czułam smutek. Bardzo dziwne uczucie ogarniające całe moje ciało, a przede wszystkim umysł. Odczuwałam pustkę względem wszystkiego, nie tylko normalną nicość, ale swój rodzaj smutku. Chciałam szybko pozbyć się tego stanu, nim dopadnie mnie jakaś depresja czy coś, bo zaczynałam odnosić takie wrażenie, że właśnie w ten sposób to się skończy.
Westchnęłam przeciągle, przekraczając framugę holu. Uniosłam głowę w celu rozejrzenia się i zanalizowania ilości osób. Od razu pożałowałam tego ruchu, widząc siedzącą dosłownie na przeciw mnie osobę.
- To są chyba jakieś kpiny - zamamrotałam pod nosem, przymykając oczy. Przejechałam dłońmi po starych dresach, które miałam na nogach, ręce w moment mi się spociły, a brzuch skręcił się w supeł. Nie wiem czy to z nadmiaru nerwów, czy nienawiści.
- Tak, mi ciebie też miło widzieć, Erys - podniosła się z miejsca, klasnęła w dłonie, a jej usta uformowały się w sztuczny uśmiech. Podeszła w moją stronę kilka kroków, przez co zaczęły dzielić nas może ze dwa metry. To i tak zdecydowanie za blisko, jak na naszą dwójkę.
- Chyba wolę posiedzieć w pokoju, nie mam ochoty na ploteczki - zakpiłam, łapiąc stojącą obok mnie Stephanie za ramię.
- Przykro mi, Erys - wtrąciła się moja podopieczna. Momentalnie na nią spojrzałam, marszcząc brwi, w ogóle nie rozumiejąc co chce mi przekazać. - Musisz chwilę posiedzieć z Haylee i pograć z nią w cokolwiek, ja mam kilka rzeczy do zrobienia na dole.
- Powiedź, że żartujesz - szepnęłam do niej, robiąc błagalne oczy.
- Wybacz, muszę. Tylko błagam, niech to będzie zwykła partyjka pokera, nie krwawa rzeźnia. Obiecajcie mi to - jęknęła błagalnie, składając ręce niczym do modlitwy, w ten sposób pokazując swoją wielką prośbę.
- Oczywiście, pani Charms - chwilową ciszę przerwała Haylee, w ten sam sposób wtrącając się w moją krótką konwersację między Stephanie'ą a mną. - Będziemy grzeczne - Evel objęła mnie ramieniem, przyciągając mnie do siebie, zerknęła na mnie i z powrotem na stojącą przed nami kobietę. Potrząsnęła delikatnie moim ramieniem i uśmiechnęła się. Spojrzałam na nią z mordem w oczach. W tej chwili w głowie miałam dwieście sposobów na brutalną śmierć. - Prawda Erys?
- Prawda - wysiliłam się na wykrztuszenie tego słowa. Zacisnęłam dłonie w pięści, nie chcąc wpaść w szał. Tak z całego serca nienawidzę Haylee, że to w głowie się nie mieści. Za wszystkie krzywdy, wszystkie wyzwiska, ból i cierpienie, żywię się nienawiścią do niej. Mogłabym ją jeść, a ona potęgowałaby mnie jeszcze bardziej, aby ją zabić. Bo przecież jestem Erys, ta morderczyni. Zabiła jednego człowieka, może zabić drugiego. Logiczne i proste. Czasem niektórzy nie doceniają mnie. Myślą, że mi przeszło? Po części tak, zaczynam panować na sobą, ale co z tego, jeśli ciągle ciemna strona Erys siedzi we mnie, a wyprowadzić wilka z lasu to żadna sztuka? Wystarczy jeden niewłaściwy ruch i wszystko może runąć, cała terapia, leczenie, opieka, dnie spędzone w izolatce, sesje, wszystko.
- Cieszę się. Więc was zostawiam - przybliżyła się do nas, umieszczając głowę między naszymi, by być blisko naszych uszu. - Jak zobaczę u którejś na ciele, siniaki, krew, rozcięcie, wylecicie z hukiem, zrozumiano? - mruknęła zimnym i niskim głosem. Przeraziła mnie ta postawa Stephanie, nigdy nie widziałam jej w takim stanie oraz wydaniu. Nie posądziłabym tej uroczej kobiety, o złotym sercu o takie zachowanie. Widać, ludzie lubią zaskakiwać.
Obie równocześnie pokiwałyśmy twierdząco głowami. Charms odsunęła się na poprzednią odległość, obdarzyła nas ciepłym uśmiechem, po chwili znikając za łukiem. Wymieniłyśmy się zdziwionymi spojrzeniami z Haylee, by po chwili w osłupieniu udać się do wolnego stolika, na którym leżały karty gotowe do partyjki w pokera.

~
- Wiesz co wtedy zrobiłam? - zapytała, a ja pokręciłam przecząco głową. - Zjechałam ją taką ripostą, że nawet ciebie tak nie jadę - dokończyła.
Podpierając głowę o oparcie kanapy stojącej w rogu holu, znudzonym wzrokiem patrzyłam na Haylee, która energicznie gestykulowała i ciągle trajkotała. Naprawdę nie mam pojęcia, o czym w tym momencie mówiła. Jedynie potakiwałam i od czasu do czasu mówiłam "tak" lub "nie", ewentualnie pomrukiwałam. Od dwóch godzin siedzimy na tej kanapie, na przeciw siebie, ja jedynie "słucham", jakże interesujących historii Evel, a ona gada bez końca. To nawet rozmowa nie jest, ona mówi sama do siebie. Tak, pasuje do tego miejsca.
Jedyne czego teraz chciałam, to aby w jakiś magiczny sposób Luke pojawił się w ośrodku i zabrał mnie od tej plotkary. Uszy mi pękają od tego głosiku, a mózg siada. Przebywanie z nią nie zaliczam do moich ulubionych zajęć, wręcz przeciwnie - do całkiem drugiej listy.
- Erys! Nie słuchasz mnie! - wrzask Haylee sprawił, że momentalnie się otrząsnęłam. Pokiwałam głową i spojrzałam na nią. Była wściekła. Nie dziwie się jej, wyłączyłam się po dwóch minutach.
- No, nie, nie słuchałam cię - mruknęłam, leniwie mrugając oczami, poprawiłam rękę na oparciu, którą podtrzymywałam głowę, nie spuszczając wzroku z blondynki.
Jej policzki stały się czerwone, dłonie ścisnęła w pięści i zacieśniła szczękę. Gdyby to było możliwe, właśnie zaczęłaby z jej uszu buchać para. Oglądanie jej w takim stanie sprawiało mi tylko przyjemność. Chętnie rzuciłabym kilka ripost oraz obelg na jej osobę, ale obiecałam Stephanie, że będę grzeczna. Haylee również jest wystarczająco wybuchowa, niewiele trzeba do w czynienia bójki między nami. Już mogłaby któraś z nas jeść kurz z podłogi, bo ta druga przyciskałaby ją do ziemi. Znając życie, ja byłabym na górze.
Dziewczyna już otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale odwróciłam wzrok od jej twarzy. Moim punktem zainteresowań stała się osoba, która dosłownie sekundę temu przekroczyła próg holu.
Dłużej się nie zastanawiałam, czym prędzej podniosłam z miejsca, ruszając truchcikiem w jego stronę.
- Jak dobrze, że jesteś! Błagam cię, zabierz mnie od niej, mam jej serdecznie dość! - jęknęłam żałośnie, łapiąc go za łokieć i ściskając mocno. Zapomniałam się, więc, gdy jego mięsień się napiął, dotarło do mnie, że za mocno go ścisnęłam. Poluzowałam uścisk, dokładnie przyglądając się jego reakcji.
Zmarszczył brwi wyraźnie zaskoczony moją nagłą zmianą postawy.
- O, czyli jednak umiesz mówić.
- Nie, szczekać umiem - spojrzałam na niego z politowaniem. - Błagam, pograjmy w coś, od dwóch godzin jej słucham, a miałam dość po dziesięciu minutach - mruknęłam błagalnie, szarpiąc go za rękę.
- Okej! - złapał mnie za nadgarstek, zatrzymując przy tym mój chwilowy atak. - Ale mnie puść, rękę mi urwiesz a muszę mieć czym grać - zabrałam dłoń, szepnęłam ciche przepraszam i obejrzałam się przez ramię, napotykając rozwścieczone spojrzenie Haylee, przybliżające się w naszą stronę. Odwróciłam się przodem do niej, stając ramię w ramię z Luke'iem.
- Nowa zabawka, co Erys? Zaprzyjaźnisz się, a potem zabijesz, jak to masz w zwyczaju? - ciśnienie w jednym momencie mi się podniosło ponad miarkę. Nie wierzę, że coś takiego powiedziała, w dodatku przy nic nie świadomym chłopaku, który nie zna ani mnie, ani mojej przeszłości. Po takich słowach może wyrobić sobie o mnie pierwsze lepsze zdanie i będzie stawiać uparcie w swoim przekonaniu, słysząc gadkę Haylee - dziewczyny, która byłaby w stanie zabić dla jakiś tandetnych plotek. W jakiś specjalny sposób to na mnie nie działa, ale te słowa z ust Evel, sprawiły, że miałam ochotę ukręcić jej łeb. Niech znęca się na mnie, nie przeciwko, wtedy ten żal jest słabszy.
- Zajmij się swoim życiem, Haylee. Masz je tak nudne, że musisz się wpieprzać w czyjeś? Przystopuj, bo kiedyś to odwróci się przeciwko tobie. Lub spotka karma, to ci mogę obiecać - zapewniłam ją, wymieniłam się ostatni raz spojrzeniem. Zawróciłam, dźgając Luke'a w przedramię, aby poszedł za mną. Zostawiając blondynkę w totalnym osłupieniu, opuściliśmy hol, kierując się do mojego pokoju.
Tak z całego, czystego i mojego pustego serca jej nienawidzę, gardzę nią. Tylko ona jest w stanie tak upokorzyć mnie, wśród ludzi. Jedynie ona może trafić w moje czułe punkty, mimo wszystko, staram się nie pokazywać, jak mocno to we mnie uderzyło. Gdyby zobaczyła, jak przejmuje nade mną kontrolę, byłaby w stanie zrównać mnie z ziemią, nie mając przy tym żadnych wyrzutów. Tyle zła w takiej drobnej dziewczynie. W głowie się nie mieści, a z pozoru miły, ciepły człowiek. Wszystko lubi nas zaskakiwać, tak samo jak fakt, że Haylee Evel jest bezduszną istotą.

~
Wyrzuciłam następną już kartkę, która nie pasowała do reszty, poprawiając trzymające w dłoni pozostałe trzynaście. Starałam się skupić na grze, kolejnej już rundzie w jokera, ale jak bardzo tego chciałam, tak ciężko było mi się skupić wyłącznie na swoich kartkach. Co jakiś czasu ukradkiem zerkałam na siedzącego naprzeciw mnie Luke'a, który również zajęty był swoimi kartami i odpowiednimi ruchami względem gry. Nie wiem, która już leciała partia, przestałam liczyć po około dziesiątej, ale czas spędzony w moim pokoju mijał nam bardzo szybko. Mimo upływających minut, słowa Haylee ciągle huczały mi w głowie "Zaprzyjaźnisz się, a potem zabijesz, jak to masz w zwyczaju?". Zabiłam tylko jedną osobę, jedną, jedyną, do dzisiejszego dnia żałuję tego ruchu, nie pamiętam w jaki sposób się to stało, nie wiem jak, nie wiem gdzie, o której godzinie, porze dnia, czy nocy. Ten moment był jak dom za gęstą mgłą, niemożliwą do zobaczenia. Każda kolejna próba przypomnienia sobie tego była jak myślenie na egzaminie, nie ważne jak bardzo będę się wysilać, nie przypomnę sobie. Głosy słyszałam jak za plastikowego pudła, a obraz był bardzo niewyraźny. Dostrzegałam jedynie zarys sylwetki i niektóre elementy, typu meble. Później wszystko działo się jak na jawie.
- Luke, wyjdź - odezwałam się nagle, przez co blondyn aż drgnął. Uniósł głowę, marszcząc brwi, w geście nie zrozumienia.
- Ale, dlaczego...
- Lepiej wyjdź - powtórzyłam stanowczo, zaciskając powieki. Mój oddech w sekundzie stał się głęboki, a oddychanie sprawiało mi trudności. Czułam ucisk w klatce piersiowej i rosnącą we mnie furię. - Wyjdź, jeśli chcesz żyć - kontynuowałam cicho.
Gdy usłyszał moje słowa, jego oczy powiększyły swój rozmiar i wstrzymał oddech. Długo nie czekał na podjęcie decyzji. Rzucił karty na łóżko, by w mgnieniu oka opuścić mój pokój. Zacisnęłam dłonie w pięści, podniosłam się z materaca, podchodząc do stojącego przy biurku krzesła. Złapałam jego oparcie, by w ułamku sekundy rzucić nim o okno, które dostało wybite.
- Nienawidzę cię zdziro!!! - wrzasnęłam na całe gardło, głęboko oddychając i przyglądając się bałaganowi jaki narobiłam. Szkło rozprysło się po całym pokoju, a drewniane siedzenie zaklinowało się w kratach okna. Haylee doprowadziła mnie do skraju wytrzymałości. Te docinki, obelgi i upokarzanie mnie na każdym kroku, sprawiają, że czuję się wrakiem człowieka. Starałam się ukryć w sobie tę złość i agresję, ale dzisiaj nie wytrzymałam. Po prostu pękłam, a to wszystko dzięki Haylee. Nigdy nie potrafi odpuścić, zawsze będzie mnie gnębić, ponieważ to wychodzi jej najlepiej na całym świecie, wtedy czuje się prawdziwą sobą, bo co by było gdyby Haylee Evel nie rozładowywała swojej złości na kimś innym? Inni liczą do dziesięciu, drudzy uprawiają sporty, by się wyżyć lub są osoby, takie jak ja, które wolą rzucać przedmiotami. Wyzbycie się nienawiści ze swojego ciała w tej chwili było czymś, czego potrzebowałam od kilku tygodni. Kryłam to wszystko, nic nie niszczyłam ani nikogo nie krzywdziłam - do teraz. Są również osoby takie jak Evel, które wolą wyzbyć się złości poprzez nękanie innych. A ten sposób jest najgorszy, bo kto chciałby być workiem, na którym można się wyładować? Najwidoczniej ja, skoro daję sobą w taki sposób pomiatać, ale to się skończy. Już niebawem.
Drzwi odtworzyły się z hukiem. W progu stanęła Stephanie, której mina mówiła sama za siebie - była w szoku tą demolką oraz krzesłem wiszącym w kratach okna. Drobinki szła leżały na całej podłodze, wbijając się w moje nagie stopy. Spuściłam głowę, przyglądając się jak małe stróżki krwi tworzyły się na moich nogach. Spojrzałam na oszołomioną Charms, zrobiłam kilka kroków w jej stronę i gdy stanęłam tuż przed nią, po prostu się do niej przytuliłam, kryjąc twarz w jej ramieniu. Po chwili jej ręce owinęły moją talię, przytulając mnie do siebie mocno. Zgromadzone łzy w moich oczach, spłynęły po moich policzkach, tworząc mokre plamy na kitlu pielęgniarki. Z moich ust wyrwał się cichy szloch, przez co zachłysnęłam się powietrzem.
- Już, nie płacz - pogłaskała mnie troskliwie po głowie. - Nic się nie stało. Naprawimy to - zapewniła mnie, całując moją skroń.

Dziennik psychopatki, 8 października, 2023 rok.

"Mówią, że rodzą się w nas demony, które kierują na ścieżki zła. Możemy nad nimi zapanować, tylko wystarczy znaleźć ich słaby punkt, wtedy da się je oswoić. Powiadają też, że na wyzwolenie swojego demona nie trzeba wiele, wystarczy chwila i wszystko wychodzi.
W moim przypadku, moim demonem jest gniew, złość, agresja, furia. Każda z tych rzeczy ma przybraną swoją formę demona i wychodzi on ze mnie, gdy przestaję panować nad własnym rozumiem. 
Zakończenie dzisiejszego dnia było najgorszym w całej historii. Przez Haylee wyszedł ze mnie ten demon, który był skryty głęboko we mnie. Przez pewien czas mi to wychodziło, wszystko szło jak powinno, póki ona tego nie zniszczyła. Dopięła swego, wyzwoliła ze mnie demona, który zniszczył wszystko, sprawił, że kolejny raz przybliżyłam swoją własną porażkę. Ponownie cofam się do początku, czyli tykam dna. Długie miesiące zajęło mi wygrzebanie się z tego dna, gdy udało mi się postawić stopę na pierwszym schodku wyjścia z tej otchłani, pewna osoba postanowiła sobie ze mnie zakpić i zrzucić mnie do niej z powrotem. Taka osoba nie jest człowiekiem - jest bezlitosną istotą, która pragnie zemsty i krzywdy innych ludzi, bo to jej sprawia przyjemność. Oglądanie czyjegoś nieszczęścia dla tej osoby jest jak żywienie. Pochłania ją.
Wniosek? Nigdy nie daj demonom opanować swojego umysłu. Walcz, póki masz siłę.
Erys"


x x x x x x x x x x x x x

Stworzyłam zakładkę informowani. Psychopatka się podoba? Zostaw user!

6 komentarzy:

  1. fajny rozdział, podoba mi się naprawdę, piszesz w fajny sposób!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział jak zresztą wszystkie inne. Czekam na kolejne. Jak dla mnie najlepsze ff jakie czytałam o Luku .

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega, mega! Masz wielki talent ❤ Uwielbiam Erys mimo wszystko ❤ Proszę daj następny jak najszybciej ❤ Będę tu stałą czytelniczką ❤
    /Kinga

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie! Doszłam do ostatniego i jestem zdruzgotana. Chcę więcej.
    Oceniając... Uwielbiam sposób w jaki piszesz. Opisy sytuacji, postaci i miejsc sprawiają, że nie muszę się wysilać wyobrażając sobie to co się dzieje. Pomysł na fanfiction jest genialny. Jeśli chodzi o błędy... Nie rzuciły mi się żadne poważniejsze w oczy, więc czyta mi się naprawdę bardzo dobrze. Pomysł z notatnikiem to strzał w dziesiątkę! Mogę jeszcze lepiej zrozumieć bohaterkę i to co czuje.
    Powodzenia w pisaniu! Czekam na więcej. :-) / @arhminus

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super pomysł na fanfiction :) Czekam na więcej <3 // @nalia_offic

    OdpowiedzUsuń