niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 9

Wierząc w dobro, wierzymy w głupotę. Tak naprawdę nigdy nie jest dobrze, a gdy myślisz, że tak jest - mylisz się. Można się łudzić o pogodne dni i radość otaczającą nas, ale w prawdzie nic nie jest takie jak powinno. Wszystko się sypie, gdy nie potrafisz opanować własnego siebie, gdy nie potrafisz opanować swojego demona. Wtedy jesteś już tylko bliżej dna, a to uczucie jest najgorsze, bo wiesz, że się nie dźwigniesz. Spadając coraz niżej, masz wrażenie, jakbyś spadał całą wieczność, by na końcu tylko roztrzaskać się o ziemię, aż z ciebie zostanie tylko brudna plama krwi. Nikt nawet by się o tym nie dowiedział, bo go nie obchodzisz - to uczucie, kiedy masz związane ręce, wyniszcza się od środka. Niewiele możesz zrobić, więc tylko czekasz, czekasz na upragniony koniec, iż wiesz, że on jest coraz bliżej.
Owinęłam swoje nogi ramionami, z całej siły przyciskając je do klatki piersiowej. Odczuwałam chłód ogarniający całe moje ciało, dreszcze przechodziły po moich plecach, a ja trzęsłam się jak galaretka. Pierwszy raz czułam zimno ogarniające moje ciało. Jak zawsze nie potrzebuję żadnej narzutki na ramiona, teraz umierałam z zimna, mając wełniany sweterek. Chłodna ściana, o którą się opierałam, powodowała jeszcze więcej dreszczy, a przeciąg dobiegający z szczeliny pod drzwiami owijał moje nagie stopy, przez co czułam się jeszcze gorzej.
Jedyne o czym teraz marzyłam to własne łóżku. Nienawidzę zostawać zamknięta w izolatce. To miejsce jest gorsze niż więzienie. Tam przynajmniej można patrzeć na strażnika siedzącego za kratami, który nas pilnuje. A tutaj? Siedzisz zamknięty w pogrążonym w ciemnościach pokoju. Zero światła, zero ducha, tylko ty, samotność i własne myśli. Nie da się od nich uciec.
Podniosłam gwałtownie głowę, słysząc przekręcanie klucza. Drzwi uchyliły się, ale nikt w nich nie stał. Zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc.
Podparłam się dłońmi o podłogę w celu podniesienia się. Gdy stanęłam na równe nogi, zza drzwi wyłoniła się znajoma postać.
- Mama? - szepnęłam tak cicho, że wątpię, aby mnie usłyszała.
Zza ściany obok wyszła kolejna postać, której się nie spodziewałam, tak samo jak Blaise.
- Nel? - rozwarłam usta w kształcie litery "o", z niedowierzaniem wpatrując się w stojącą przede mną rodzinę. Co tutaj robiły? I dlaczego otwarły mi izolatkę?
- Nie cieszysz się na nasz widok? - zapytała siostra z kamienną powagą.
Patrzyłam na nie dłuższą chwilę, w duchu zastanawiając się czy to nie podstępny sen, który sprawi, że gdy tylko otworzę oczy, zabierze ode mnie najbliższe mi osoby. Zacisnęłam wargi, gdy poczułam, jak w moich oczach tworzą się słone łzy. W tej chwili pragnęłam jedynie przytulić do siebie swoją matkę oraz siostrę. Chciałam trzymać w objęciach osoby, które są jedynym powodem, dla którego nadal żyję. Z sercem wybijającym zbyt szybki rytm, ruszyłam w ich kierunku. Wyciągnęłam ręce w stronę mojej siostry, a ona z dziwnym błyskiem w oku wykonała dwa kroki w tył, jednocześnie tworząc odpowiednią odległość między nami.
- Nel... - wydukałam zszokowana tym, co przed chwilą się stało.
Nie trudziłam się, aby zatrzymać łzy, które zaczęły wypływać z moich oczu. Byłam przerażona tym, do czego doprowadziłam. Poczułam, jak moje ciało zaczęło delikatnie drżeć. Niepewnie uniosłam głowę i spojrzałam w orzechowe oczy mojej starszej siostry. Stała tam i patrzyła na mnie, niepewnie zaciskając swoje dłonie na niebieskim swetrze.
- Ja-a nie chciałam - wyjaśniłam, po czym zacisnęłam wargi. Chciałam zatrzymać łzy, które cały czas spływały po moich policzkach, tworząc mokre ślady. Nel spojrzała prosto w moje oczy i dopiero wtedy zauważyłam, że jej oczy również są zaszklone. Ku mojemu zdziwieniu, brunetka ruszyła w moim kierunku, całkowicie zmniejszając odległość, którą utworzyła zaledwie kilka sekund wcześniej. Zarzuciła ręce na moje ramiona i z całej siły mnie przytuliła.
- Przepraszam - wyszeptała w moje włosy.
Niepewnie objęłam ją w talii, nadal bojąc się jej reakcji. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby po raz drugi mnie odrzuciła. Uniosłam głowę i spojrzałam na Blaise. Patrzyła na swoje dwie córki, starając się powstrzymać wzruszenie. Po kilku minutach, które dla mnie trwały jak godziny, Nel odsunęła się ode mnie.
- Dobra, koniec tego mazania się, nie przyszłyśmy tu, aby płakać - oświadczyła brunetka, przywołując na twarz lekki uśmiech. Uniosłam rękaw swetra i wytarłam mokre ślady, które pozostawiły łzy. Nel złapała mnie za rękę, ciągnąc w kierunku holu znajdującego się na drugim korytarzu. Kąciki moich ust delikatnie uniosły się ku górze, przez co przybliżyłam się do siostry.
Dziękowałam Bogu za te kilka minut, w ciągu których mogłam na nowo zbliżyć się z Nel, która przez ostatnie dwa lata bardzo się ode mnie oddaliła. Blaise szła tuż za nami, co chwilę spoglądając na nasze splecione dłonie, przez co na jej twarzy pojawił się cień radosnego uśmiechu.

Gdy znalazłyśmy się w holu, zajęłyśmy miejsce na twardej kanapie. Naciągnęłam na dłonie rękawy swetra, czując przeszywające moje ciało zimno i falę dreszczy. W okolicach skroni czułam nieprzyjemne pulsowanie, co sprawiało, że w pewnych momentach obraz tracił mi się sprzed oczu. Ciągłe wrażenie dosięgającego mnie podmuchu wiatru nie ustępowało.
Czując, że materac się ugina, uniosłam głowę, spotykając się z zdezorientowanym spojrzeniem Nel.
- Erys? Dobrze się czujesz? - zapytała, dotykając delikatnie mojej dłoni.
- Tak - szepnęłam, zapewniając siostrę, że nic mi nie jest.
- Mamo? - obróciła głowę w lewo, lekko ciągnąc Blaise za rękę. Kobieta stanęła przodem do nas z wyczekującym wyrazem twarzy, aby Nel kontynuowała. - Spójrz na Erys - skierowała swoje spojrzenie na mnie, przez co nieświadomie wstrzymałam powietrze, nie spuszczając wzroku z rodzicielki, zaś ta dokładnie analizowała moją twarz. Dotknęła palcami mojej brody, obracając moją głowę, by móc się jej dokładnie przyjrzeć. Przeniosła rękę na moje czoło, a drugą przytrzymywała policzek.
Nie miałam pojęcia do robi, dlaczego tak intensywnie się we mnie wpatruje. Jej oczy wyglądały na zmartwione, a zmarszczki na czole tylko utwierdzały mnie w tym.
Nie czułam się pierwszej klasy dobrze, cały czas było mi zimno i przechodziły mnie dreszcze. Przy przełykaniu śliny czułam lekkie pieczenie w gardle, a głowa ciągle bolała. Powoli zatoki zaczęły mi się zatykać. Najwidoczniej wychodzi na wierzch moje wychodzenie na dach przy bardzo niskich temperaturach. Nie przewidziałam konsekwencji siedzenie na wysokim dachu, przy mocnych, mroźnych wiatrach, ale było mi wszystko jedno. Choroba nie robiła mi żadnej różnicy, ponieważ gorzej być nie mogło.
- Jesteś bardzo rozpalona - oznajmiła moja matka, nie odrywając ode mnie wzroku. - Nel, idź po jakąś pracownicę - skierowała słowa do siedzącej naprzeciw mnie dziewczyny. Ta jedynie kiwnęła szybko głową, po czym wstała i opuściła hol. - Na pewno dobrze się czujesz?
- Tak, jest dobrze - skłamałam. - Chciałabym iść do toalety - poinformowałam Blaise. Chciałam podnieść się z miejsca i gdy próbowałam się wyprostować, mocny ucisk w okolicach skroni sprawił, że na chwilę straciłam obraz przed oczami. Złapałam się w miejsce bólu, mając nadzieję, że to go złagodzi, ale na nic zdały się moje starania.
Niebezpiecznie zachwiałam się na nogach, pochyliłam się, zginając w pół. Mocno zaciskałam powieki, czując coraz intensywniejszy ból. Zrobiło mi się bardzo słabo, pojawił się ucisk w klatce, a oddychanie stało się bardzo trudne. Nie miałam pojęcia, co działo się ze mną w tej chwili, zaczęłam się bać stanu w jakim się znajduje.
Gdzieś w tle dochodziły mnie odgłosy nawoływania mojego przezwiska, lecz przez potworny ból głowy słyszałam wszystko jak w plastikowym pudle.
W jednym momencie runęłam na ziemię. Moje ciało spotkało się z zimną podłogą, przez co chłód ciągnący z niej powodował kolejną dawkę dreszczy. Dalej wszystko działo się na jawie. Straciłam kontakt z rzeczywistością.

~
Delikatne szepty dochodziły do mojego ucha. Chciałam otworzyć oczy, ale gdy tylko wróciłam do świata żywych, ból głowy powrócił, przez co odpuściłam próby otwierania ich. W tej chwili pragnęłam, aby pogrążyć się w błogim śnie i nie budzić się, aż ból nie ustanie.
Na prawej dłoni poczułam chwilowy ucisk, który w ułamku sekundy się poluzował, jak forma impulsu. Odważyłam otworzyć się oczy, a jasność panująca w pomieszczeniu bardzo podrażniła moje gałki, przez co kilkakrotnie zamrugałam, próbując przystosować się do otoczenia. Przekręciłam głowę delikatnie w prawo, a gdy ostrość w moich oczach wróciła do normy, mogłam wreszcie dowiedzieć się, co dzieje się wokół mnie.
- Nareszcie się obudziłaś - szept pomieszany z ulgą wydobył się z ust dziewczyny, siedzącej obok mnie i ściskającej moją dłoń. Przyglądałam się jej krótką chwilę, lecz gdy ponowna fala bólu przeszła przez moją głowę, przymknęłam powieki. Wolną ręką dotknęłam skroni, ponawiając próbę otwarcia oczu. Widok siedzącej Nel przy łóżku bardzo mnie zdziwił, ponieważ raczej nie mogła przebywać w moim pokoju po ostatnich nieprzyjemnych sytuacjach. Jednak dotarło do mnie, że nie znajduję się w swoim pokoju, nie byłam nawet w psychiatryku. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam, było zdecydowanie czystsze oraz zadbane. Przeważała tutaj biel, nie tylko na ścianach, ale i na łóżku. Teraz wiedziałam gdzie jestem.
Szpital.
- Co ja tu robię? - zapytałam, podnosząc się trochę. Ze zmrużonymi oczami wpatrywałam się w Nel, wyczekując odpowiedzi.
- Nie pamiętasz nic?
- Pamiętam, że bardzo mnie bolała głowa, przez co straciłam widoczność - starałam się wychwycić jakieś fragmenty ze zdarzenia mającego miejsce... Nawet nie wiedziałam, kiedy to wszystko się stało. - Jak długo tu jestem?
- Około czterech godzin. Nie wiesz jak nas wszystkich wystraszyłaś - sapnęła brunetka, poprawiając się na krześle.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale nie było mi dane zacząć. Do pomieszczenia wszedł lekarz.
- Witam panią. Kiedy się obudziłaś? - zapytał młody doktor. Zaskoczył mnie jego wygląd, ponieważ wyglądał na bardzo młodego. Może stażysta?
Jego ciemne, trochę przydługie włosy opadały mu na czoło, a okulary spoczywające na nosie co chwilę zsuwały się.
- Chwilę temu - Nel mnie ubiegła, odpowiadając w moim imieniu. Byłam jej za to wdzięczna, gdyż wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa powodowało kolejny impuls bólu na skroniach.
- Boli cię coś? - zapytał.
- Bardzo głowa - odpowiedziałam, przymykając powieki.
Zaczął coś pisać na trzymanej w ręce kartce.
- Jeszcze jakieś dolegliwości miałaś w ostatnim czasie?
- Rano była bardzo rozpalona - odpowiedział ktoś z kąta sali. Dopiero teraz zauważyłam moją matkę, siedzącą na krzesełku przy ścianie.
Lekarz ponownie zaczął pisać w dokumentach, po chwili ponownie uniósł wzrok znad papierów, spoglądając na mnie. Uważnie zaczął przyglądać się mojej twarzy, obszedł łóżko, przystając obok mnie. Dotknął dłonią mojego czoła, później policzków.
- Otwórz buzię - nakazał, wyjmując z kieszeni kitla mały patyczek. Wykonałam prośbę doktora. Zajrzał do mojego gardła, wkładając mi do środka patyk, przez którego przyszedł mi krótki odruch wymiotny. - Jesteś przeziębiona. Wychodziłaś gdzieś w ostatnim czasie? - patrzył na mnie wyczekująco, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Przelatywałam wzrokiem po twarzach Nel i matki, nie chcąc przy nich tego mówić. Nie chciałam tego powiedzieć nawet lekarzowi, gdy wrócę do ośrodka te informacje dotrą do pracowników, przez co zamkną mi dawno zapomniane drzwi na schody pożarowe i więcej nie będę mogła wyjść na dach. Do miejsca, w którym rozmyślam, wpatruję się w gwiazdy i zastanawiam się nad złem i dobrem, ciemnością oraz jasnością, rozważam sens życia, jaki mi się przytrafił. Miejsca, w którym wypuszczam swoje żale i smutki.
- Doktorze Bryant, ona jest... - zaczęła Blaise, ale lekarz o nazwisku Bryant odwrócił się do niej, uciszając ruchem ręki.
- Ja wiem, kim jest Erys - odwrócił się do mnie przodem, posyłając delikatny uśmiech. - Ale każdy ma jakieś swoje sekrety - przełknęłam głośno ślinę, głębiej oddychając. - Ponowię pytanie: wychodziłaś gdzieś ostatnio?
Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, dolna warga latała w dół i w górę, ale żaden dźwięk nie wchodził. Sama nie byłam pewna, czy chcę to powiedzieć, podświadomość podpowiadała, aby nie mówić, ale serce coś innego.
- N-nie - zająknęłam się, przez co moje kłamstwo łatwo można zidentyfikować. Ku mojemu zaskoczeniu doktor Bryant kupił to, co powiedziałam.
- Zaraz przyślę pielęgniarkę, żeby zmierzyła ci temperaturę oraz ciśnienie.
- Ciśnienie? - zapytałam zaskoczona słowami, które chwilę temu padły z ust lekarza.
- Gdy byłaś nieprzytomna zmierzyliśmy ci cukier i ciśnienie. Było bardzo wysokie, dlatego cię tak mocno głowa boli - dokończył, poprawiając stetoskop wiszący na jego szyi.
- To znaczy, że...
- Będziesz musiała zostać tutaj kilka dni.
Wstrzymałam powietrze, przymykając powieki. Gdyby nie ten okropny ból głowy, przez który podniesienie głowy sprawiało mi trudności, ten pokój byłby wywrócony do góry nogami. W jednej chwili cała złość zgromadziła się w moim ciele, potrzebowałam się na czymś wyładować.
Trzymanie mnie w zamkniętym ośrodku jest lepsze niż szpital służby zdrowia. Psychiatryk był moim domem, tam czułam się sobą, a tutaj jak intruz. Takie poczucie sprawiało, że byłam bezsilna względem wszystkiego. Tutaj muszę leżeć i nic nie robić. A gdy nic nie robię, tylko wpatruję się bezsensownie w sufit, zaczynam myśleć. Myśleć nad tym, jak jestem beznadziejna. W jaki sposób stałam się bezuczuciową istotą, która nie robi nic dla tego świata, tylko mu szkodzi.
Potrzebowałam wyrzucić uczucia siedzące we mnie. Tak bardzo w tej chwili potrzebowałam swojego dziennika...

x x x x x x x x x x x x x

Hello! Tak naprawdę w ogóle nie przewidziałam, że uda mi się wyrobić z dodaniem rozdziału właśnie dziś. Skończyłam go w nocy i jestem w szoku, że z 800 słów, zrobiło się 2003.
Wiem, że wyszedł krótki, w porównaniu do reszty, ale taki był plan, aby zakończyć go w takim momencie. Wiem, Luke'a nie ma, ale już rozdział 10 będzie z jego perspektywy i chyba mogę do nazwać przełomem całej Psychopatki. :)
A! Jeszcze taki mały spojler; radzę się przygotować psychicznie, zbliżamy się do pierwszej śmierci jednego z bohaterów!

Stworzyłam na twitterze hasztag do opowiadania. Byłoby mi naprawdę miło, gdybyście coś tam pod nim napisali, jakieś odczucia czy nawet teorie dodanego rozdziału, bądź najbliższych. c;
#psychopatkaff

5 komentarzy:

  1. Mega tak jak każdy ❤❤ Tak bardzo mi się podoba sposób w jaki piszesz, jesteś mega utalentowana ❤ Kogo chcesz zabić? Mam nadzieję że nie Luka bo wtedy ja ciebie zabiję >.< ❤ Chcę już następny!!! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. nie powiem bardzo mnie zainteresowałaś tym ff nie tylko stylem pisana ale także fabuła i bardzo się cieszę z czytania go czekam na następne rozdziały i jestem strasznie ciekawa kogo chcesz zabić mam nadzieję że Haylee bo chyba wkurwia wszystkich ugh

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe ff, masz fajny styl pisania :) czekam na next x /@69_with_batman

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyjątkowo pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Masz przyjemny styl pisania i akcja nie toczy się zbyt szybko. Życzę Ci weny i czekam na nexta :''')

    OdpowiedzUsuń